się jego cierpieniem, cieszył się, gdy za każdym razem nabierał się na sobowtóra Jennifer. – Jezu, człowieku! – jęknął chłopak, ale przestał się szarpać. Albo to jego była żona, albo jej sobowtór. zdjęcia. Zerknął na fotel pasażera i zobaczył Jennifer na zdjęciu, jak przechodzi przez jezdnię. 138 ufając mu bezgranicznie? Nawet Ross Trinidad, jego partner sprzed lat, nie chciał mieć z – Wiem. – Zawahał się. – Uważaj na siebie, Liwie. Kocham cię. Ogarnęła ją fala uczuć. mógł znaleźć o byłej żonie. Ba, nawet siebie sprawdził w Googte’u. Większość artykułów W rzeczywistości brakowało jej Jennifer. Nie bardzo jej się uśmiechała rozmowa z jej zdecydowanie mężczyzna. Przyszedł z kobietą - jędrne ciało, wyzywające spojrzenie i naprawdę fatalna fryzura. - Cricket jest dorosła. Czasami nie wraca do domu. - Będzie później? - Kto to wie? Mam nadzieję, że tak. - Nie chodzi do pracy? - zapytała policjantka. - Chodzi. Na różne godziny. Wydawało się, że chcą jeszcze o coś zapytać, ale tylko poprosili, żeby Cricket, jeśli się zjawi, zadzwoniła na policję. Sugar stała w drzwiach, patrząc jak detektyw Reed wsiada do samochodu. Ładnie się poruszał. Gdy szedł, stawiając długie, lekkie kroki, spodnie opinały mu się na naprężonych pośladkach. Będąc już w samochodzie, założył ciemne okulary, takie, jakie noszą piloci samolotów. Właściwie nie był przystojny, nie miał hollywoodzkiej urody, ale było w nim coś naturalnie seksownego i męskiego. Policjantka zapaliła papierosa, cofnęła samochód, dodała gazu i z hukiem popędziła wyboistą drogą, zostawiając za sobą tuman kurzu. Sugar wciąż stała w drzwiach, zadając sobie pytanie, gdzie, do diabła, jest jej siostra. Gdzie ja, do diabła, jestem? Zimno, mokro, ciemno... leżę chyba na jakimś klepisku. Cricket nie mogła się ruszyć, nie mogła unieść głowy, nie miała pojęcia, jak długo już tu jest. Ręce związane z tyłu, nogi spętane, usta zaklejone taśmą. Zresztą i tak nie mogłaby nic zrobić. Odkąd ją tu przywieziono jej własnym samochodem i przewieziono dziecięcym wózkiem do tej brudnej, śmierdzącej dziury w ziemi, była oszołomiona narkotykami, niezdolna do żadnego ruchu. Pod drzwiami widziała błyski światła, gdy jej porywaczka, która mówiła o sobie: Atropos, wychodziła ze swojego pokoju. Godziny - a może dni - mijały. Cricket nie wiedziała dokładnie, ile czasu leży w tej zapomnianej piwnicy. - Znowu się obudziłaś? Drgnęła przestraszona. Nie słyszała kroków. - No cóż, to już długo nie potrwa, prawda? Goń się, suko! W głowie Cricket panował chaos. Albo bardzo długo spała, albo została czymś ogłuszona. Paliło ją pragnienie i chyba się zmoczyła... pamięta, że chciało jej się siusiu, a teraz już nie... Zabiłaby tę sukę, ale nie miała ani możliwości, ani siły. Za każdym razem, gdy odzyskiwała jasność umysłu i chciała rzucić się na swoją oprawczynię, nagle ogarniała ją senność. Nafaszerowano ją narkotykami, to pewne. Ale gdyby tylko udało jej się dojść do siebie... ta suka już byłaby trupem. Trupem! - Proszę. Pomyślałam, że możesz czuć się samotna. - Atropos przykucnęła tuż przy niej i włączyła latarkę. Wąski promień światła wydobył z ciemności stare spróchniałe drewno, potłuczone szkło, butelki i coś jakby trutkę na szczury. O nie... Atropos postawiła na podłodze duży słój. Wydawał się ruszać, oddychać i pęcznieć. Cricket spociła się cała. Nie mogła oderwać wzroku od słoja. Serce waliło jej nieprzytomnie. – Ale chciałam, żebyś walczyła, chciałam, żeby RJ zobaczył, jak rozpaczliwie szukasz Pod latarnią? Rozdział 24 Pomyślał nawet przelotnie o jej marzeniu, o tym, żeby mieli dziecko, i po raz kolejny dokonał
czasu, zanim zapadnie noc. Na buty poczeka. – Poznałeś...
Może powinien częściej próbować, pomyślał, uśmiechając się w - Strach. podejrzewać, że Justin nie jest ich synem. Zack. Musiała pamiętać, że
Wszyscy na moment zamarli, a potem rzucili się w jej kierunku. się utrzymywać w formie. To nie był teren dla sflaczałego domatora. mogącego mierzyć się z Davidem. Nie była już w nim szaleńczo
myśleć. Jasne. Nad kontuarem zawieszono ozdóbki z lat sześćdziesiątych. wariatka odpowiednio ustawiła obiektyw. – No dobra, możemy zaczynać. – Wcisnęła guzik i Bledsoe usłyszał końcówkę rozmowy – akurat wchodził do pokoju. nic. Usiłował nadać jakiś sens wydarzeniom tego popołudnia. Na darmo. opanować rozszalały puls.